|
Czy jest szansa żeby wychować starego 9 letniego bullteriera
chip - 22-09-2004 15:43
Trochę długie, ale i problem mam spory, więc prosze o wyrozumiałość.
Ronka - bulinka ma w tej chwili ok. 9 lat i jest u nas już trzy miesiące, coraz bardziej pokazuje cechy upartego bullterriera. Wyglada na to, ze w jej dotychczasowym zyciu nie była niczego uczona, ani chodzenia przy nodze, ani siad, ani grzecznego zachowania się przy stole (tzn. "nie żebrania" :D), ani oddawania zabawek na komendę - nic. Jest uparta jak kozioł w kapuście i namolna jak ... (sama nie wiem jak co :wink: )
Próbuję ją uczyć na nagródki i smakołyki. Jest łakoma, więc wydawałoby się że ta metoda powinna zadziałać, niestety coś nie za bardzo ta metoda działa :-? Za smakołyk Ronka zrobi wszystko, ale jak tylko dostanie ten pierwszy raz nagrodę za wykonanie jakiejś komendy to przestaje dla niej istnieć cokolwiek innego poza tymi smakołykami i nijak nie chce załapać, że smakołyk to dopiero za coś, a nie za nic. Zaczyna piszczeć, szczekać, tupać wszyskimi czterema łapami żeby jej dać smakołyczek i żadne metody nie są jej w stanie przekonać żeby wykonała polecenie :evil: Nie chcę stosować żadnych rozwiązań nawet lekko siłowych, bo to bullterier i takie metody działają wręcz przeciwnie. Boże jak łatwo jest uczyć szczeniaki :D takie stare psy sa uparte i czasami mam wrazenie, ze tępe jak but :evil: . Na zawołanie przychodzi bez problemu, bo zawsze dostaje nagródkę i to jest proste, ale reszta to juz koszmar. W sumie może bym jej odpuściła ten siad, waruj, zostań, równaj bo w sumie pilnuje się sama, oststecznie nie musi tej całej reszty robic na komendę, ale ... to przecież wstęp do innych już bardziej potrzebnych rzeczy jak np. daj/zostaw, odesłanie na miejsce (np. od stołu). Ronka uwielbia bawić się piłeczkami, biegać i przynosić aport ale już z oddać to nie chce :roll: przybiega z tymże aportem, wtyka do ręki, ale nie wypuszcza z mordki, tylko zaczyna się szarpać - a ja nie chcę zabawy w przeciaganie tylko żeby oddała, jak ją przekonuję smakołykiem to oddaje ale już więcej nie chce biegać i przynosić tylko zaczyna żebrać o smakołyki. Ona z zabaw to najbardziej kocha przeciaganki i szarpanki ponad wszystko, tylko ja się trochę obawiam, żeby takimi zabawami nie rozbudzić w niej agresji, bo ona w czasie przeciaganek zaczyna szrapć zabawką na wszystkie strony i warczeć - brzmi to dość groźnie :-? może tak bawią się bule i to jest dla nich naturalne, ale siła uciągu bula jest bardzo duża i ja nie mam tyle siły żeby w takich walkach zwyciężyć, a jak Witek się z nią szarpie to boję się o jej zęby. Ogólnie to nie jest to metoda szkoleniowa "wyrwać" jej ten aport, a sama nie chce oddać - więc czy znacie szkoleniowe metody specyficzne dla buli ?
Inny problem jaki mam to żebranie przy stole. Chyba w przeszłości była karmiona przy stole, bo jak my siadamy do stołu to natychmiast zjawia si ei zaczyna żerbać, a repertuar ma duży aż do głosnego szczekania włącznie z powarkiwaniem. Nie jest to sympatyczne, ale metoda odprowadzania na miejsce, ignorowania, mówienia stanowczo nie - jie skutkuje. Czasami, ale bardzo rzadko obraża się na nas i odchodzi, ale za pięc minut wraca i zaczyna od nowa. Co z tym robić ??
Tak wogóle się zastanawiam czy są jakieś metody wychowawcze specyficzne dla starych, nigdy wczesniej nie szkolonych psów, a w szczególności dla tak upartej rasy jak bullterier :-? Możecie coś poradzić - pytam tu na tym watku, a nie na bullach, bo tu są szkoleniowcy i doświadczenie wychowawcy
PS. Teraz z rozrzewnieniem wspominam swoje "problemy" wychowawcze jakie miałam z Chipem :roll: . Wychowywanie Chipa to była przyjemność :D, ale jego wychowywałam od urodzenia, więc było duuuużo łatwiej.
chip - 23-09-2004 10:49
No i co ?? Nie ma szansy na wychowanie mojej starej bulinki :( Widzę, że nikt tu nie ma pomysłu, więc może jednak bullowaci będą mieli więcej do powiedzenia - przenosze topik tam.
Rybka - 23-09-2004 13:10
Nie martw sie szansa zawsze jest. Tylko trzeba byc konsekwentnym :D . U mnie na szkoleniu jest pies ktory ma 10 lat i jakos daje rade :D . Ja na twoim miejscu poszlam bym na indywidulane szkolenie. Polecam cave canem z P. Beata. Zadzwon do niej i porozmawiaj moze Ci cos doradzi :D . Powodzenia trzymam kciuki :kciuki:
chip - 23-09-2004 16:48
Też myślałam o szkoleniu i trenerze, ale na poczatku szukam porad osób, które już taki szkolenie starego uparciucha przećwiczyły. :roll: Znam Beatę i Cave Canem - chodzilismy tam z Chipem do przedszkola, Było super ale zmieniłam szkółkę, bo było mi za daleko i teraz żałuję. Zastanawiam się nad powrotem do niej z Chipem bo musimy się nieco doszlifować :D więc może pogadam też o bulince
Rybka - 23-09-2004 18:06
Było super ale zmieniłam szkółkę, bo było mi za daleko i teraz żałuję. Zastanawiam się nad powrotem do niej z Chipem bo musimy się nieco doszlifować :D więc może pogadam też o bulince
Pewnie ze wroc do szkoly :D ale najpierw pogadaj z P. Beata o swoich problemach z pieskiem i moze Ci cos doradzi. Mysle ze to bedzie najlepsze rozwiazanie szczegolnie dlatego ze juz zna twojego pieska :D
azzie5 - 23-09-2004 19:08
nie wiem, czy moje skromne rady mogą być coś warte... :oops: , ale miałam/mam do czynienia z takim samym psim problemem. Mój Agro-ten pies bardzo podobny do Chipa :wink: również ma 9 lat, a charakter ma trudny, z natury jest uparty i nerwowy, to typowy typ dominanta. Przebywa u mnie od szczeniaka i-przyznaję się, że większość wymienionych tu cech była wynikiem nieprawidłowego wychowania, kiedy on był młody, dorastał i kształtował się jego charakter, byłam jeszcze mała i nie miałam pojęcia, jak należy wychowywać psa-a to był wtedy (i teraz jest również) mój własny pies. Potem leciały mu latka, stopniowo moja świadomość i wiedza zwiększały się, ale wady charakteru miał już utrwalone i nie potrafiłam ich zmienić na prawidłowe zachowania. Wszystko zmieniło się, kiedy pojawiła się u mnie Aza-trudno to opisać, zaczęłam w inny sposób postrzegać psy, naprawdę się nimi interesować. Nie chciałam, chociażby nieświadomie, powtarzać błędów, jakie popełniałam przy wychowywaniu Agra, a jednocześnie dostrzegłam, jaką Aza jest bystrą suńką-zaczęłyśmy chodzić na szkolenie, skończyłyśmy kurs, odczekałam jakiś czas i-tu wracam do Agra. Od 3-4 miesięcy szkolę go sama, 9-letniego, niełatwego do prowadzenia psa, zktóry przez większość swego dotychczasowego życia dominował nad całą rodziną (choć nikt nie zdawał sobie z tego sprawy)...więc chyba mamy trochę wspólnego. Teraz, po tych 3-4 miesiącach nie przejawia już żadnych oznak dominacji, zwraca na mnie uwagę i jest chętny do szkolenia, to zupełnie inny pies. Nauczył się komend do mnie i noga (wcześniej wogóle nie przychodził na wołanie, co było szczególnie kłopotliwe, gdy wydostał się na ulicę), siad, waruj (także na odległość ok. 1 metra) i zostań (na niewielką odległość) i jestem z niego bardzo dumna :D .
W szkoleniu nie wykorzystuję żadnego przymuszania itd. wszystko robimy na smakołyczki. W tym względzie Agro jest trochę podobny do Ronki, też, jak wie, że mam smakołyk, to się rozprasza i nie skupia na ćwiczeniu, tylko na dobrym kąsku, na początku nawet całkiem jakby 'wychodził z ryzów' i zapominał, że my coś tutaj ćwiczymy... W takich sytuacjach staram się skupić jego uwagę na ćwiczeniu, powtarzam po kilka razy komendę, (oczywiście smakołyk głęboko schowany, żeby nie rozpraszał), jak zmienia pozycję, w jakiej ma trwać, to poprawiam przez korygację smakołykiem+gest ręką, jak się poprawi, to nagroda. Może jak Ronka po pierwszym (zasłużonym) smakołyku zaczyna wariować i nie można przywołać jej do porządku, to na chwilę przerwać szkolenie, zignorować ją i schować głęboko smakołyki, (niech zrozumie, że złe zachowanie=brak nagródek i brak Twojego zainteresowania), a gdy się uspokoi-można dalej kontynuować szkolenie. Po pewnym czasie powinna wytrzymywać coraz dłużej bez takich napadów i zrozumieć, na czym to polega. Tak wg. mnie... Ja np. zrezygnowałam z nauczenia Agra komendy stój-to dla nas zbyt trudne, trudno go nakłonić za pomocą smakołyka do przyjęcia takiej pozycji a poza tym...ta konkretnie komenda nie jest nam do życia potrzebna, także ją sobie w przypadku Agra (Aza umie ją świetnie) darowałam. Ucz Ronkę oddawać aport tak samo, jak Chipa-wyciągni jedną rękę po aport, drugą podaj jej ze smakołykiem, powiedz 'daj', a wtedy ona powinna wypuścić aport. Na początku może to wychodzić trochę nieskładnie, ale potem załapie, o co w tym chodzi. Potem, z czasem mów jej 'daj' już bez wymiany aportu na smakołyk. Nie wolno odbierać jej aportu przez wyrywanie go z pyska, siłowanie się, zabieranie z nienacka, to zaproszenie do zabawy, a przecież aportowanie to ćwiczenie jak każde inne, a nie jakieś niekontrolowane przepychanki. Jeśli ona po dostaniu smakołyka nie chce dalej współpracować, to-jak wyżej schowaj go gdzieś głęboko, udaj, że sama o nim zapomniałaś i nie wiesz, o co Ronce z tym chodzi, jeśli po próbie ponownego zainteresowania jej aportem nie będzie nim zainteresowana, to przestań zwracać na nią uwagę, sama pobaw się aportem i udaj, że dla Ciebie to świetna zabawa. Jeśli i to nie pomoże, to przerwij na chwilę i spróbuj ponownie. Nie znam się na bullowatych, ale wg. mnie z żadnym psem nie należy bawić się w przeciąganki, bo każde małe w nich zwycięstwo psa daje mu podstawy do tego, by przypuszczać, że może nie jesteś odpowiednią kandydatką do przewodnika dla waszego stada, skoro okazałaś się słabsza od niej. Boszsz, jak się rozpisałam :oops: . Podstawą przy szkoleniu tych naszych statecznych psów wg. mnie jest duuża cierpliwość, spokój i konsekwencja. Pamiętam np. jak uczyłam Agra komendy noga. Koszmarnie to było trudne, nie mogłam naprowadzić go smyczą i smakołyczkiem, żeby mnie okrążył, nie mógł tego zrozumieć, jak nie chciał sobie ode mnie odbiec w świat i skupiał się troszkę na smakołyczku, który bardzo chciał dostać, to co jeden malusieńki kroczek dookoła mnie się kładł i nie chciał ruszyć z miejsca, wabiłam go nagródką, posuwał się odrobinę i znowu się kładł, i tak dookoła mnie :lol: . Robiliśmy wtedy jedno takie ćwiczenie dziennie, potem było już tylko lepiej, dziś ślicznie okrąża mnie, gdy mówię 'noga' i coprawda nie siada tak idealnie blisko przy nodze, trochę odstaje w bok, ale jaki to jest dla nas postęp! :D Przepraszam, że tak dużo napisałam :oops:
chip - 24-09-2004 11:07
Naprowadzanie Ronki smyczą na cokolwiek mija się z celem, ona wtedy robi osiołka i koniec :evil: . Naprowadzanie smakołykiem też jest trudne, bo ona nie podąża za ręką ze smakołykiem, tylko stoi i patrzy swoim oślim wzrokiem zdziwiona dlaczego to jej ucieka, zaczyna się złościć i tupać :-? Na szczęście Ronka nie ma w sobie żadnej agresji, jej złość jest taka bardziej na pokaz, to jest całe przedstawienie, żeby pańcia zobaczyła jak ona się denerwuje. Pewnie ta metoda u poprzedniego właściciela dawała jej korzyści i teraz też próbuje ją stosować :roll: a tu nic, ci państwo się na to nie łapią, więc próbuje się złościć jeszcze bardziej, aż w końcu sie obraża i idzie na fotel :roll: Ona po prostu staje się uciązliwa i upier...liwa, ale ja się nie poddam. Osiągnęłam jak na razie taki rezultat, że siad wykonuje na komendę słowną + gest jednej ręki do góry, jeszcze czasem trzeba jej przypomnieć o co chodzi wyciągnięciem drugiej ręki w kierunku zadu + lekkie klepnięcie w nasadę ogona - ale lepsze to niż nic. Warowania nie jest w stanie pojąć - na razie ćwiczymy z pozycji siad - komenda "waruj" + gest ręką ze smakołykiem od nosa do ziemi i reka odjeżdża po ziemi -> efekt jest taki, że Ronka opuszcza łeb ku ziemi a potem wstaje i patrzy się na mnie gdzie ten smakołyk, wcale nie zwraca uwagi na rękę ze smakołykiem odsuwającą się po ziemi. Nie wiem co robię źle, ale tą metodą uczyłam Chipa, tą metodę też pokazywała mi Beata (w Cave Canem). I było OK, a tu nie :evil: Komenda "zostań" też nam średnio wychodzi - bo jak mam zostać, kiedy pańcia ma smakołyki, przecież trzeba za nia iść. I nijak nie może pojąć, że smakołyk to dostanie dopiero jak pańcia za chwilkę wróci, a ona będzie grzecznie czekała. Nie wymagam już od niej żeby została w tej samej pozycji, ale mogłaby usiedzieć na d.. te parę sekund :evil:
Nie chcę osiągnąć z nią perfekcji PT, ale małe co nieco - to by mnie ustasyfakcjonawło :D . Nic to ona jest uparta ale ja też jestem uparta, a do tego cierpliwa :wink: (no może do czasu, ale jak już mnie furia ogarnia to se idę do kąta :D ).
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że kiedy ćwiczę z Ronką to natychmiast zjawia się Chip i wykonuje wszyskie komendy i czeka na nagródkę :D a żebyście widzieli jego wzrok jak patrzy na Ronkę, która nie może pojąć o co pańci chodzi - jakby patrzył na jakiego matoła :D :D
azzie5 - 25-09-2004 19:52
Naprowadzanie Ronki smyczą na cokolwiek mija się z celem, ona wtedy robi osiołka i koniec :evil: .
w takim razie nie ma co naprowadzać, bo to przyniesie zupełnie odwrotny skutek, niech smycz służy tylko kontrolnie, żeby np. gdzieś sobie nie odeszła podczas szkolenia. Agro miał na początku podobnie, wszystkim się przejmował i denerwował, jest pełen zapału do szkolenia, a jednocześnie jakiejś takiej głupawki. :roll: Np. przy nauce warowania nie potrafił na początku wytrzymać w tej pozycji, natychmiast przechodził do siadania, musiałam go po 20 razy kłaść z powrotem na smakołyk, bo to strasznie zawzięty uparciuch :D Cierpliwości trzeba
Naprowadzanie smakołykiem też jest trudne, bo ona nie podąża za ręką ze smakołykiem, tylko stoi i patrzy swoim oślim wzrokiem zdziwiona dlaczego to jej ucieka, zaczyna się złościć i tupać :-?
to ja bym zastosowała jakiś bardzo atrakcyjny smakołyk, np. skrawek surowego mięsa, przy ćwiczeniu naprowadzania najpierw daj jej powąchać, ale tak, żeby Ci go nie zabrała, a potem spróbuj naprowadzić. Domyślam się, że Ronka może wtedy stracić głowę i się rozproszyć do tego smakołyka, ale nie możesz jej na to pozwolić, zapanuj nad nią, tu posłuż się smyczą, gdyby chciała gdzieś Ci odlecieć, i zachęcaj, zachęcaj i chwal słownie już wtedy, kiedy zacznie podejmować ruchy prowadzące do wykonania polecenia. A może zamiast smakołyka zastosować zabawkę, skoro ona tak je lubi? Swoją drogą jak wygląda tupiący bullterier? :lol:
aż w końcu sie obraża i idzie na fotel :roll:
to nie pozwól jej na ten fotel iść, niech cały czas, który poświęcasz jej na szkolenie, będzie na smyczy. Ja staram się z Agrem nigdy nie ćwiczyć bez smyczy, nawet teraz, kiedy mamy już taką znaczną poprawę. Kiedy ćwiczysz luzem z tego rodzaju psem, to w każdej chwili może uznać, że np. ma już dość i coś innego bardziej go interesuje, niż Ty, a gdy odchodzi, daje wyraz swojej niezależności od Ciebie, poddaje w wątpliwość to, czy jesteś osobnikiem alfa. Na smyczy nie ma takiej możliwości, jest uzależniony od Ciebie.
Ona po prostu staje się uciązliwa i upier...liwa, ale ja się nie poddam. Osiągnęłam jak na razie taki rezultat, że siad wykonuje na komendę słowną + gest jednej ręki do góry, jeszcze czasem trzeba jej przypomnieć o co chodzi wyciągnięciem drugiej ręki w kierunku zadu + lekkie klepnięcie w nasadę ogona - ale lepsze to niż nic.
pewnie, że lepsze-to dopiero początek nauki siadania, z czasem będzie coraz lepiej. Nie poddawaj się, w pewnym momencie zobaczysz, że ćwiczy się Wam jakby lżej, że jest poprawa. :D Pamiętam czasy, kiedy Agro tak siadał jak Rona, a teraz siada i waruje na komendy słowne i gestowe żwawo jak koziołek. :)
A podczas uczenia warowania, jak odjeżdżasz ze smakołykiem ku ziemi, a ona opuszcza w dół głowę, to nie czekaj, aż ją podniesie, tylko mówiąc waruj drugą ręką delikatnie, ale pewnie połóż jej przednie łapy na ziemi, ale uważaj, żeby się nie zaczęła wyrywać, to wszystko popsuje. Zrób to dosyć szybko. Powinna być w tym momencie zajęta jeszcze smakołykiem. Jak będzie już w tej pozycji, to jedna ręka daje zasłużony smakołyk, a druga, ta co wcześniej kładła łapy, idzie na kłąb psa i delikatnie przytrzymuje, żeby Rona się nie podniosła. I oczywiście dużo pochwał! :D Jeśli ma z tym takie duże problemy, to niech początkowo będzie w tej pozycji krótko, chodzi o to, żeby zrozumiała, w jakiej pozycji powinna się znaleźć słysząc tą komendę.
Ucz jej komend stopniowo, ja bym na tym etapie jeszcze nie wprowadzała zostawania, najpierw niech pojmie te komendy, które wykonuje się przy nodze, typu siad, stój (jeśli będziesz jej tego uczyć), waruj, badanie. Ucz ją ich najpierw w miejscu, niech jak najlepiej je zrozumie, Ty też się na nich skup. Niech szkolenie trwa tylko ok. 10 minut, ale niech będzie dla niej atrakcją, czasem, w którym można z pańcią mile spędzić czas i czegoś się nauczyć. Dopiero kiedy zacznie dobrze wykonywać te komendy i nie będą się jej myliły, możesz przejść dalej, narazie jednak nie mąć jej głowy innymi poleceniami. Ja tak właśnie uczyłam Agra, i tak byłam uczona na szkoleniu-najpierw siad, stój (tego Agra, jak mówiłam, nie uczyłam) i waruj oraz badanie (wszystko najpierw w miejscu, potem w marszu), a potem inne, trudniejsze rzeczy, to na razie takie przedszkole dla naszych staruszków. Pamiętam, że Azy tylko tych trzech komend uczyłam ok. tydzień, codziennie po pół godziny (jak ona to zniosła? :wink: ), zaś Agra ok. 2-3 tygodnie po ok. 10-15 minut. Chodzi o to, żeby Rona dobrze zrozumiała podstawy, które są przecież najważniejsze.
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że kiedy ćwiczę z Ronką to natychmiast zjawia się Chip i wykonuje wszyskie komendy i czeka na nagródkę :D a żebyście widzieli jego wzrok jak patrzy na Ronkę, która nie może pojąć o co pańci chodzi - jakby patrzył na jakiego matoła :D :D
to zupełnie, jakbym swoją sworę widziała. :lol: Ćwiczę z Agrem, a Aza, już wyszkolona, wychodzi z siebie w wykonywaniu komend, które nie są do niej kierowane, Agro czasem patrzy na nią, ale i tak nie rozumie tych podpowiedzi...ehh, a między nimi lata wszędobylska Szara, która kompletnie tego wszystkiego nie rozumie, ale cóż,narazie uczy się wzrokowo. Po prostu psia szkółka grupowa. :D
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpspkrajenka.keep.pl
|