ďťż
 
 
   Odszedł mój dog...
 
 

Podobne

 
    
 

 

 

 

Odszedł mój dog...





Kasie - 14-11-2005 11:03
Ares był ze mna od szczeniaka.
Był spełnieniem moich marzeń. Zawsze zdrowy, olbrzymi, kochany, wspaniały, piękny. PRZYJACIEL.
W wieku 10 lat zachorował. Rozpacz: kardiomiopatia. Później nerki, doszedł nowotwór.
Kolejni weci, kolejne leki. Krótkotrwałe zwycięstwa, później pogorszenia.
Chudł w oczach. Teraz już nic nie jadł 3 dni. Dziś miałam go uśpić. Ale sam wybrał. Odszedł 0 23.30 w nocy z niedzieli na poniedziałek.
Na moich kolanach, tulony i zapewniany, że jest kochany. Byłam tylko ja i ON, tak miało być: Pani i Pies.
Juz nie cierpi. Już śpi spokojnie, nie bolą kości, ciało.
Pochowany jest pod młodą brzózką. Był arlekinem i brzoza też jest biało-czarna. Ona będzie rosła a ja będe pamiętała o nim.
O NAJWSPANIALSZYM PRZYJACIELU JAKIEGO MOGŁAM SOBIE WYMARZYĆ.
Czastka mnie została z nim...





Elastyna - 14-11-2005 12:35
Kasie
Tak bardzo mi przykro z powodu odejścia Twojego Ukochanego Przyjaciela :(
Tak bardzo Ci współczuje :(
Mimo długotrwałej choroby nie umiemy przyzwyczaić sie do "tego" pożegnania, mimo, iz czasem bywają chwile że mamy nadzieje, że damy rade...
Zbyt mocno się kocha by nie bolało, paliło :cry:
Kasie bądź dzielna dla Aresa i dla innych psiaków które Cię potrzebują!
Wiem, ile robisz dobrego dla piesków w potrzebie - jestes bardzo dobrym człowiekiem.
Ares jest szczęsliwy, że dałaś Mu tyle miłości i odpoczywa sobie teraz spokojnie razem z Naszymi Przyjaciółmi, którzy odchodząc zabrali Nam także cząstke Nas samych.

Dla Aresa[*][*][*]



Ulka18 - 14-11-2005 13:10
Kasie,

bardzo, bardzo Ci wspólczuje...wiem co czujesz, bo w lutym tego roku przeżywalam to samo co Ty......bylas dla Aresa najukochansza Pania, kochalas Go, a On Ciebie i to tylko jest wazne.

Za Aresa ['] ['] [']



ASICA - 14-11-2005 13:51
Kasie tak mi przykro :cry:
Dogi tak krótko żyją :cry: [*][*][*]





Agnieszka_P - 14-11-2005 13:54
Kasie rozmawiałam z z toba kilka razy,wiec nie bede tego pisała ,pamietasz co ci powiedziałm, Ares miał szczesliwe zycie......i zawszer o tym powinnas pamietać,sama wiesz ,ze ja tez przez to przechodziłąm ,wtedy zreszta się poznałysmy
Trzymaj się cieplutko



Kasie - 14-11-2005 14:02
DZiękuje WAM

Przyznam, ze czekałam na ten moment. Po Aresie widac było zmęczenie, czasem nie chciał, aby go głaskać, chciał być sam...
Blask w jego oczach znikł już ponad miesiąc temu...
Wiedziałam, ze będzie bolało. Ale na to nie można sie przygotować.
Ciągle mam wrażenie że jest tuż obok...

Odszedł...
Już nic nie boli, juz nie ma karmienia na siłę, wciskania ciągle leków, odwadniania.

Ares zawsze był żarłokiem. Kiedyś, jako szczeniak jeszcze miał taką przygodę: znikneły 3 kostki masła. Mama była pewna że je kupiła. Ale znikneły. Rano mama mnie woła i mówi: wiem co sie stało z masłek. Znalazłaś? Nie, Ares zjadł. A skąd wiesz? Bo zrobił kupę z papierkiem!



Moloska - 14-11-2005 14:13
Bradzo Ci wspolczuje-najgorsze jest patrzenie jak pies cierpi.
Pozdrawiam .
"Czas leczy rany"-ale nigdy do konca



mila_2 - 14-11-2005 14:47
[']['][']

zostają wspomnienia, wspaniałe WSPOMNIENIA..



shirrrapeira - 14-11-2005 15:51
Kasie tak mi przykro, zawsze jest za wczesnie by pozegnac przyjaciela. Trzymaj sie jakos [']['][']



Ksera - 14-11-2005 17:00
Dla Aresa
[']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']['][']

http://www.plfoto.com/zdjecia/618013.jpg



Kasie - 14-11-2005 17:13
Dziękuje WAM wszystkim...
I znowu płaczę.

Jest taki wiersz, ale mam tylko link do jego strony. I nie umię go przetłumaczyc. A raczej nie chcę.
Dla wszystkich tych co mają Przyjaciół za Teczowym mostem...
http://republika.pl/byc_moze/past1.html



sota36 - 14-11-2005 18:03
Witaj Przyjaciolko niestety - spotkalysmy sie w wielkiej pustce i rozpaczy - wiemy co czujesz - jestesmy tu i teraz wraz z naszymi Przyjaciolmi, tylko ze Ci - biegaja za Teczowym Mostem a my - nosimy ich w serduchach, do konca....



supergoga - 14-11-2005 18:27
Kasie - całą domową menażerią jesteśmy z Tobą. Wszyscy przez to przechodziliśmy i będziemy przechodzić. ONE żyją jak dla mnie o wiele za krótko. I pamięta sie o nich zawsze, do końca, zwłaszcza o takich jak Ares.
Trzymaj się i pamiętaj, nie jesteś sama - a Ares czeka na Ciebie za TM.[*][*][*]



Kasie - 14-11-2005 19:37
Siedzę w pracy i nie umie wrócić do domu...
Po prostu sie boję...
Cały czas czuję koło siebie zapach Aresa...
Może to jest tak jak w tym wierszu?
Że on jest przy mnie...
A może to tylko moja wyobraźnia?

I cieszę się, że nie jestem sama, ze Wy jesteście. I że wiem, że nie tylko mnie boli... :cry: :cry: :cry:



sota36 - 14-11-2005 20:14
Kasie - znam ten stach!!! Ten okropny wszedobylki strach - kiedy pochowalismy Atosa, wrocilismy po kilku godzinach do domu, bo nie bylo do kogo wracac - pierwszy raz dom nie byl domem, byl hotelem, miejscem do spania, byl zimny i pusty, az przyszlo nowe Sloneczko!!!



Kasie - 14-11-2005 20:24
No własnie! I tak siedzę w pracy...
A tydzień temu chciałam, zeby on odszedł... Bo biedak leżał. Wychodził na zewnątrz bo ja chciałam. Robił to dla mnie. Rodzice nie byli w stanie go wyprowadzić. Tylko ja, za mna szedł. I myslałam jakby to dobrze było jakby już było po tym. Żebym nie musiała ciagle go obserwować, czy nei boli, czy jeszcze stoi czy sie przewrócił. Czy oddycha w nocy: wstawałam i nadsłuchiwałam.
A teraz dalej boli. I wkółko piszę to samo. Ale jeszcze nawet doba nie mineła...
Wczoraj o tej porze siedziałam przy nim i modliłam się, żeby nie cierpiał. A on leżał przytulony do mnie...



sota36 - 14-11-2005 20:57
I ja tak drzalam i czekalam w czwartek 21 pazdziernika sie ludzac - chialam Go zabrac i uciec dalko, uciec od problemow ... przepraszam nie moge pisax znow rycze



evita. - 15-11-2005 00:31
Kasie, bardzo mi przykro :( . Wiem, że to może będzie dla Ciebie małe pocieszenie, ale wiedz, że Twój ukochany pies już nie odczuwa bólu, nie cierpi. Wszelkie choroby, dolegliwości i cierpienie pozostawił tu, na ziemi.
Wiem, że zabrzmi to banalnie, ale trzymaj się, bo tylko czas leczy rany.
['] dla psiaka



Kasie - 15-11-2005 07:37
Słyszałam go wczoraj... Jak tymi swoimi dużymi łapami klepał podłogę układajac sie na legowisku. Tak jak zawsze. A później westchnał głośno, tak jak zawsze.
I już było cicho. Aresik poszedł spać. I ja też zasnęłam.
Rano były naleśniki. On je tak lubił jak jeszcze cos jadł... Jeden "niechcąco mi spadł" koło jego legowiska... Ale leżał tam... Aż Nuka sie zakradła tak jak zwykle, żeby Ares nie widział.
Tylko dlaczego jego tam nie było?!
Przecież wszystko było by tak samo...

Czy Wy też tak sie zachowujecie?
I to minie z czasem?



sota36 - 15-11-2005 08:23
Zachowuje sie w podobny sposob - od odejscia Tonia minal rok, a kiedy wolam Agata, czasem myle imiona, to sie dziiwie, ze do mnie podchodzi rudy lebek,no bo przeciez Atos byl brunecikiem....



Kasie - 15-11-2005 10:26
Jak tu wchodzę to od razu chce mi się płakać.

Dlaczego dom wygląda inaczej?
I niegdy nie myślałam, ze bede szukała z nadzieją sierści Aresa na ubraniu...
Co ja bym dała aby było jej więcej...



Alicja - 15-11-2005 12:24
Kasie, ten ból nie mija , on tylko troszkę słabnie zamienia się w tęsknotę .
Ja dziś znów płaczę czytając te wszystkie słowa , tak jak płakałam 3 sierpnia 2004 roku .I mimo tego że w pokoju obok śpi mój kolejny pieszczoch tak bardzo tęsknię ze Harleyem .Kasie trzymaj się :calus:
dla Naszych Przyjaciół [']['][']



Kasie - 15-11-2005 12:30
DZiękuje Wam wszystkim.
Za to ze piszecie że mnie rozumiecie.
I dziekuje ze Was też boli, że tesknicie...



voc - 15-11-2005 18:47
[*][*][*]



Camara - 15-11-2005 19:27
Kasia, wiem co czujesz - sama żagnałam przyjaciela... tez po 10 wspólnych latach... i dlatego nie mam słów na pocieszenie, bo takich nie ma. Proszę tylko trzymaj się... a dla Aresa [']



llamrei - 15-11-2005 20:14
Kasie, też siedzę i ryczę...
Dopiero w niedzielę pożegnałam swoją Herę :(
Nawet zestaw chorób prawie ten sam: serce, guzy na wątrobie, nerki...
Walczyłam 1,5 miesiąca... Ale od kilku tygodni ona już nie chodziła - leżała tylko i powoli słabła... Wciskanie leków, weterynarze, zpuszczanie wody z brzucha...
Codziennie po pracy leciałam do domu, czasami (wyrywam sobie włosy teraz na głowie !!!) lekko już rozdrazniona i zmęczona, że znów trzeba będzie zmienić zabrudzone posłanie i obmyć wcale niemałego psa... Ale jak przychodziłam i widziałam te smutne oczy pełne choroby, to gryząc się w język, żeby nie zaryczeć, szykowałam jej leki i...
Od dwóch dni nie chcę wracać do domu ... Nie mam do kogo :(
TAK TU JEST PUSTO I SMUTNO!!!
W odróżnieniu od Ciebie musiałam poprosić o pomoc weterynarza w tych ostatnich chwilach :( Ona już umierała... i to bardzo boleśnie... nie piła i nie jadła od kilku dni, miala torsje, dusila się... Nie mogłam ją dalej męczyć.
Pochowałam ją w sadzie u przyjaciółki pod pieknym berberysem.
Codziennie przed snem mam migawki w oczach jej ostatnich dni i koca, ktorym przykryłam ją przed przysypaniem ziemią... :(
Mam nadzieję, że spotka się z twoim Aresem na zielonych łąkach za Tęczowym Mostem i będą tam znow młodzi, zdrowi i szczęśliwi... A kiedyś i my tam do nich dołączymy - bo gdzież po śmierci mieli by iść psiarze, jak nie za Tęczowy Most do swoich przyjaciół?
Trzymaj się Kasie.



Kasie - 16-11-2005 07:56
Jeszcze raz Wszystkim dziękuje. Na pewno wiecie ile to znaczy, gdy można o tym pisać, pożalic się i usłyszeć ze inni też tak czują.
I cieszę się, że nie jestem sama.
Aresik został pochowany też na kocyku, ułożylismy go tak, jakby spał, przykryliśmy białą narzytką żeby mu nie było zimno...
I przykryliśmy ziemią. Bo tak trzeba było... To jest prawie pod oknem mojego pokoju...
Dziś już 3 dzień bez niego, bez myszeczki....
Ilamrej, pisałyśmy na weterynarii, i tam przeżywałysmy to samo: ta sama choroba, objawy, szał różnych wetów, może inny pomoże. A teraz spotykamy sie tutaj...
Ty też sie trzymaj....



Kasie - 17-11-2005 07:28
DZis mija 3 dzień....
To boli nadal...
Coraz mniej sierści Aresika.
Mój pieseczku: <'><'><'>



sota36 - 17-11-2005 07:34
Trzymaj sie - siersci jest cale mnostwo w mieszkaniu, nawet p roku czasu ja znajdywalam klaczki Atosa, co mnie cieszylo.
Wiem, ze to boli, mnie - nadal, nadal placze....



czarna_hancza - 17-11-2005 16:21
Kasie...tak mi przykro :( Nic nie jest w stanie wyrazic bólu jaki sie czuje przy utracie kogos kogo tak bardzo sie kochało...Kiedyś na jakiejs stronce znalazlam takie pienke zdanie:

"Kto pożegnał przyjaciela - wie jaki pusty staje się świat.Kto cierpiał razem z nim wie, ze to gorsze od pożegnania" ['][']['] :cry:



sota36 - 17-11-2005 16:32
Jaki sliczny cytat.



Kasie - 17-11-2005 17:51
I znowu płaczę...
Przypomniałam sobie jego ostatni dzień, ostatnie godziny. On wiedział, że odchodzi. Chciał być ze mną. Już długo nie patrzył mi w oczy a przez te ostatnie chwile nie odrywał ich ode mnie. Opowiedziałam mu jak bedzie za teczowym mostem. Że kiedys ja tez tam przyjdę i znowu się przytulimy, oprze głowe na moim ramieniu a ja mu będe mówiła jaki jest śliczny, jaki dobry... Bede go drapała za uchem. A później drapałam go tak właśnie za uchem jak Ares juz szedł teczowym mostem. I jeszcze mówiłam, jak szedł już, żeby pamietał mój głos jak sie kiedyś spotkamy, jak go zawołam, zeby mnie odnalazł.
A później przykryłam go kocykiem, tak sobie po prostu spał. I dopiero zawołałam rodziców. I tak spał do rana. A później go pochowaliśmy pod brzózką... Z głową ułożoną na wschód, gdzie wschodzi słońce, nowy dzień, nowe życie.

Biegaj sobie na razie z innymi naszymi pieskami... I badź szcześliwy bo byłeś tak mocno kochany...



sota36 - 17-11-2005 17:56
Wiesz - Ares pieknue odchodzil, podbnie jak moj Atos, z czego jestem bardzo dumna. Balam sie, ze kiedy przujdzie ten dzien, uciekne, gdzies. bo przerosnie mnie sytuacja. Ale Atos odchodzil za Teczowy Most, a ja mowilam tul;ac gGo do siebie, zeby biegl, zeby biegl tam szybko jak najszybciej mogl, bo bedzie tam szczesliwy.
Cche Ci jeszcze cos dopisac - kiedy jest mi tak stasznie zle i teskno za Toniem, a jest to kilka razy dziennie, wowczas mocno przytulam mojego pocieszka i mowie mu jak bardzo go kocham i jakiego ma fantastycznego brata, tam wysoko....



Kasie - 17-11-2005 18:15
A myslisz, ze Ares z Atosem TAM sie spotkali? Tak jak my tutaj? I też o nas rozmawiają?



evita. - 17-11-2005 18:27

A myslisz, ze Ares z Atosem TAM sie spotkali? Tak jak my tutaj? I też o nas rozmawiają? Ja myślę, że nie tylko Ares z Atosem się tam spotkali, ale także wszystkie nasze pożegnane psy. I nie tylko o nas rozmawiają, ale wręcz "plotkują" sobie o nas. Każdy z psów opowiada o swojej ziemskiej rodzince.



sota36 - 17-11-2005 18:30
Wiesz - moj Atos psow nie lubial, ale tam wszysko sie zmienia i juz widze jak nas obgaduja nasze paskudy kochane!!!!



Lagunka - 17-11-2005 22:11
Kasie, Ares pięknie odchodził :cry: Tak samo przekraczały Tęczowy Most moje psinki i wiem jak bardzo to boli, ale ... wiem, również, że nie były same w tej chwili, wśród obcych ludzi i zapachów...
Wiem, że teraz Ares biega już ze wszystkimi naszymi pożegnanymi przyjaciółmi :( Z naszymi dożkami i innymi psiakami :cry:
Trzymaj się ciepło i myśl o Nim bez żalu... Kiedyś się spotkacie. Wierzę w to mocno [']



jo-jo - 17-11-2005 22:15
Kasie bardzo współczuje wiem co to jest stracić doga i bardzo bardzo mi przykro ale podpisuje się pod słowa Lagunki że każdy z nas spotka nasze słońce za tęczowym mostem przynajmniej ja mam taką nadzieje i starsznie chciałabym spotkać Kolumba po tamtej stronie :cry::cry::cry:

P.S I znowu płacze



Kasie - 18-11-2005 07:34
Dzis spadł u nas śnieg. Poszłam na grób Aresa jak tylko wstałam i
odcisnełam na nim ślady rąk.
SZukałam śladów jego łapek... Ale nie było.
Aresik lubił biegać po śniegu, cieszył sie jak opetany. A później
wracalismy do domu i wsadzał łapy pod kaloryfer! Raz w zimie po spacerze
na ulicy zapomniałam mu umyć łapki. Miał biedak później takie czerwone i
gorące. To od soli. Moczyłam mu później łapka po łapce w wodzie z szarym
mydłem. I posmarowałam balsamem Dove. I przeszło!

Żale się i żalę. A obiecałam sobie, ze już nie będe. Tylko tak jakoś pusto... Ares nei lubił jak byłam smutna, wtenczas się martwił. Układał sie zawsze tak, zeby mnie widziec. A jak płakałam, to nie było ludzkiej siły żeby go wypędzic z pokoju.
Czy Wasze psiaki też takie były? Wyczuwały emocje, uczestniczyły w życiu?



Alicja - 18-11-2005 09:32
No i czytam i płaczę i żal mi okropnie że mój Harley nie umarł w moich ramionach w domu tylko w samochodzie kiedy to pędzilismy, łamiąc wszystkie zakazy , po ratunek . Jeszcze tam wet . próbował robić masaż serduszka ale było ju za późno :cry: tak bardzo mi żal , tak tęsknię. On zawsze wiedział kiedy smutno mi i źle , był jak barometr wyczuwający nastrój :( . Kocham go bezustannie . Ozzy jest inny , bardziej samodzielny , ale też 8) kochany .



czarna_hancza - 19-11-2005 21:10
Nie nie mam doswiadczeń z odejsc moich psów.Pierwszy odszedl jak mialam 6 lat(byl ze mna 5dni) Drugi poprostu odszedł...gdzies pobiegl i nie wrocil.Ares żyje...Mam jednak za sobą śmierć przecudwonego przyjaciela - Aziego.Moze nie byl psem, co z tego ze nie był.Był koniem i choc nie mieszkal ze mną i z przyjaciolkami z ktorymi go uratowalam (byl z Bodzentyna) to czekal na nas. Czekal az przyjedziemy...strasznie cierpial.Zaden wet nie chcial mu pomoc bo byla niedziela i po 23:00.Odszedl z głową na naszych kolanach...patrząc nam w oczy.Ale chcial byśmy przy nim były...czekał i jak juz poszedl z nami na ostatni spacer...przewrocil sie i odszedl w strasznym bólu ale otoczony wielką miłością :cry: To bylo w czerwcu a ja nadal placze jak o tym mysle...

Nasze zwierzaki są teraz najszczesliwsze na swiecie i patrza na nas z góry - czekają. [']



anovi - 19-11-2005 21:55
Kasie tak bardzo mi przykro. Ja też już wiem co znaczy stracić ukochanego doga :) Nie da się nawet opisać pustki i smutku jaki człowiek nosi w sobie... Mimo, że minęło już troszkę czasu, czytając Twoje słowa wszystko wróciło tak dotkliwie... Ja nigdy nie przestanę myśleć o swojej pierwszej, tej najukochańszej dożycy...
Jednakże w tym wielkim nieszczęściu miałaś przynajmniej szanse być przy nim do kresu jego drogi - ja tej szansy nie miałam. Rozstałam się z moją dożycą w momencie gdy vet. zamknął drzwi... i tak bardzo czekałam, by wyszedł i powiedział, że On i Ona dali radę... niestety drzwi otwarły się zbyt szybko by mogły wróżyć szczęśliwe słowa.... I tak żegnałam się z moim najlepszym przyjacielem, jednakże Ona już tego nie słyszała... choć ja wierzę że była gdzieś przy mnie... przez wiele tygodni miałam wrażenie, że słyszę stukanie pazurków po posadzce w domku... tak b. umysl starał się dopasować do innych dźwięków ten właśnie...
Spotkasz go kiedyś... a tak jak piszesz, teraz już przynajmniej Twój towarzysz nie cierpi i może biegać po zielonych łąkach za Tęczowym Mostem...
Twój Ares miał wielkie szczęście, że miał Taką panią.... a Pani że miała Aresa...
[*][*][*]
dla Aresa



supergoga - 20-11-2005 12:51
Kasie - muszę Ci napisać, że ten ból, ten żal nigdy chyba nie przechodzi. Zwłaszcza w przypadku takich psów jak Twój Atos. Jest tu gdzieś wątek o mojej Maxi. Nie ma jej juz ponad 3 lata - ale to był pies ideał, pies przyjaciel, pies uczący chodzić moją córkę. Nie umierała tak pięknie, na moich rękach - odeszła w klinice, po 4 operacjach, z nowotworem i przeżutami, chuda, bezsilna. Lekarz skrócił jej męki. Nie ma swego grobu, nie miałam gdzie jej pochować. Siedze i wyję nad nią. Czy kiedyś mi to wybaczy.
To była mała sunia, owczarek szetlandzki. Czy wasze duże psiaki mogą ją pokochać, taką małą, subtelną, delikatna sunię. Czy powiedza jej, jak ogromnie ja kochałam i kocham. I że żaden pies, już nigdy mi jej nie zastąpi.
Chciałabym kiesys byc za TM, ale czy ona będzie czekać.
Kasie - popros swego wspaniałego przyjaciela o opieke nad Maxi, ona bała sie psów, trzymała się z daleka, c hoc opiekowała się słabszymi, maleńkimi szczeniakami i kotkami.
Mam nadzieję, że nie jest samotna.
Ty tez kasie - nie jestes samotna. Wszyscy tu jesteśmy z Tobą, płaczemy z Tobą i spotkamy sie kiedys, kiedys na pewno![*][*][*]



elżbietarusos - 24-11-2005 19:12
Dzisiaj pomogliśmy przejść na drugą stronę naszej kochanej dodżycy.
Obiecywałam , że będę dzielna , a nie jestem.
Wraz z nią po raz kolejny umierały dwa moje poprzednie dogi GRACJA I LUKRUNIU.
PAMELO żegnaj.



Lagunka - 24-11-2005 19:21
Elżbieto, bardzo, bardzo, bardzo mi przykro i również z Tobą łaczę się w bólu :cry:
Jutro będzie rocznica śmierci mojej Biluni, mojej pierwszej dożki :cry:



Kasie - 28-11-2005 07:55
Supergoga, oczywiście że Aresik poznał już Maxi! Po tamtej stronie mostu jest inaczej: nie ma już strachu, lęków. Tam jest inny świat.
Tak samo Elu Twoja psinka już tam nei cierpi.
A My mielismy wielki eszczeście że one były z nami. Po prostu coś zmieniły w naszym życiu, dzięki nim jesteśmy tacy jacy jesteśmy. I to jest ich najwspanialszy pomnik! Ten na zawsze!



Kasie - 30-11-2005 08:00
Dzisiaj rano były śliskie schody.
Ares zawsze pamiętał, że schody mogą byc śliskie jak jest śnieg. Schodził tak powoli, wręcz próbował łapą czy na tym da sie stać. Obserwując go wiedziałam, jak jest ślisko. DZiś musiałam to sama sprawdzić.
Mam nadzieje, ze za Teczowym Mostem nie ma zimna i zimy... Aresik tak bardzo lubił ciepło. :cry:



Kasie - 06-12-2005 16:18
Ares...
Wiesz jak mi Cię brakuje piesku.
Oglądam Twoje zdjęcia. To było tak niedawno. Jeszcze nawet miesiac nie minał.
Wierzę, że jest Ci teraz lepiej. I pomimo, że tesknimy za sobą, to i tak mieliśmy szcześbie ze przez tak długi czas sie mieliśmy wzajemnie.
Zamieszka u nas Aszocik. Jemu trzeba teraz pomóc. Wiem, że bedziesz na nas patrzył z boku, cały czas, prawda?



Kasie - 13-12-2005 09:08
Dziś mija miesiąc jak Cię nie ma ze mną.
Ale jesteś przy mnie inaczej.
Aresiku....
<'><'><'>



Teklunia - 13-12-2005 12:59
och, Kasiu... dopiero dzisiaj zobaczylam ze Aresika juz z nami nie ma. Tak bardzo mi przykro. Jemu jest juz dobrze... Ale wiem ze Ty cierpisz :(
Przypomnialo mi sie jak umieral moj Boss - 16.10. ubieglego roku. Do dzis mam to zywo przed oczami i czuje sie winna, ze cierpial, ale i ze podjelam taka decyzje...
Jestesmy z Toba, Kasiu...



mosii - 14-12-2005 11:32
Dla Aresa[*][*]



Kasie - 24-12-2005 07:32
To będą pierwsze Święta bez Ciebie Przyjacielu. Ale wiem, ze bedziesz z nami, tuż koło choinki, jako prezent gwiazdkowy.
Twoj amiłosc i wiernośc była dla nas właśnie takim prezentam...



Yorczka - 30-12-2005 17:27
Bardzo ci współczuje moja Kaja odeszła 1 wrześniabyłam zrozpaczonatroszke wiem co teraz czujesz........



Kasie - 05-01-2006 12:55
Aresiku, co Ty teraz robisz?
To dla Ciebie:
<'><'><'>



voc - 14-01-2006 17:58
wczoraj miną drugi miesiąc od śmierci Aresa
Od Kasi[*][*][*]



Kasie - 02-02-2006 00:13
Ares, pamiętam...
Teraz koło Twojej brzózki biega Aszot, ale nigdy po tym miejscu na którym Ty śpisz.
Piesku, nadal jesteś obecny w naszym domu i w naszych sercach. Ale Ty o tym i tak wiesz.



Kasie - 04-04-2006 08:04
W zeszłym roku o tej porze jeszcze chodziliśmy razem po ogrodzie. Już i tak większość czasu polegiwałeś. Ja jeszcze byłam nieświadoma twojej choroby. A już zbliżał sie twój koniec.
Często myślę o Tobie piesku, porównuję Cie z Aszotem, nadal czasem wydaje mi sie że jak wchodzę do domu to Ty sie podnosisz, tak powoli, majestatycznie i idziesz na spotkanie ze mną.

Myslę, że za Tęczowym Mostem teraz też idzie wiosna, w powietrzu jest ten zapach. I że jestes szczęśliwy.



nika27 - 04-04-2006 17:18
Współczuje Ci naprawdę strasznie,wiem co Przezyłas bo sama przez to przechodziłam 5 lat temu jak odchodziła na moich rękach moja kochana dobermanka Dora:placz:



Jamnik - 04-04-2006 17:44
Mój Ami odszedł tak nagle.... W pełni zdrowia.. Po powrocie z wieczornego spacerku.... BAAAAARDZO Ci współczuję....
Jamnik



rebellia - 04-04-2006 17:44
['] ..........



Agga - 04-04-2006 20:41

DZiękuje WAM

Przyznam, ze czekałam na ten moment. Po Aresie widac było zmęczenie, czasem nie chciał, aby go głaskać, chciał być sam...
Blask w jego oczach znikł już ponad miesiąc temu...
Wiedziałam, ze będzie bolało. Ale na to nie można sie przygotować.
Ciągle mam wrażenie że jest tuż obok...

Odszedł...
Już nic nie boli, juz nie ma karmienia na siłę, wciskania ciągle leków, odwadniania.
Bardzo mi przykro. Wiem co czujesz też w tym roku straciłam swoją sunię. Ból jest ogromny.



Kasie - 13-04-2006 12:37
DZiękuje Wszystkim, którzy tu zaglądają.
DZiś w nocy upłynie 5 miesięcy jak nie ma Aresa ze mną.
Nadal go brakuje ale boli już inaczej, już potrafię sie uśmiechać myślac o nim. I mam nadzieję, że On to widzi.

Ares <'><'><'>



Kasie - 13-07-2006 12:49
DZiś minie 8 miesięcy jak odszedł Ares.
Ubiegłe wakacje i tak spedzilismy w lecznicy: kroplówki i ciągła huśtawka: będzie lepiej, będzie gorzej...

Nadal go mi brakuje. Nadal o nim pamiętam. Nadal go wspominam o o nim opowiadam.

To był mój Aresik. I gdziekolwiek jesteś, a gdzies jesteś, to zamachaj teraz do nas ogonem...



Kasie - 17-08-2006 12:58
Nadal liczę czas odkąd nie ma Aresa ze mną.
Rozumieliśmy się bez słów, wystarczyło że na mnie popatrzył a wiedział o co chodzi i tak samo ja: patrzyłam na niego i już wiedziałam czego chce.
Ares był duży, był czas kiedy ważył 89 kg. Kiedyś pojechałam z nim do koleżanki na wieś podkrakowską na weekend. Idziemy taką polną drogą a zaczepia nas rolnik: pani, ile chcesz pani za to ciele.
Ares zawsze wierzył, ze jest mały. Jak przychodzili goście to po powitaniu sie z nimi odwracał sie tyłem i cofał tak długo aż nie usiadł u kogos na kolanach. Wtenczas tylne łapy rozkraczał tak smiesznie wyprostowane na boki, przednimi sie podpierał i siedział z mina prawdziwie zadowoloną patrzac na innych. Niestety, takiego gościa który miał moją myszke na kolanach trzeba było ratować, zwłaszcza jak to była któraś z nobliwych cioć.
Nie pozwalałam mu wchodzić na łóżko, zresztą nie lubił tego: było za miekkie, uginało sie pod nim, czuł sie niepewnie. Ale lubił się przytulać: przychodził, kładł cały ten swój wielki pysk z faflami i przesuwał sie powoli acz systematycznie w głąb łóżka aż przednie łapy tak śmiesznie podgięte nie wylądowały w całosci na łóźku. Oczywiście cała slina z fafli była przy tym wcierana skutecznie w pościel.

Taki był mój Ares...



LAZY - 17-08-2006 14:04
Jest mi bardzo przykro. Doskonale wiem co czujesz. Wiem jak to jest jak patrzysz na swojego cierpiącego psa i chcesz, aby ten koszmar się skonczył. Ja odczułam ogromną ulge jak Lazy zadecydowała za mnie. Tez postanowiłam pozwolic jej odejsc, a ona zadecydowała za mnie i odeszła sama rano. Poczułam prawdziwą ulge, że juz nic jej nie boli, ale jednocześnie dopiero wtedy zaczęłam tak prawdziwie cierpieć. Wtedy to mnie zaczęło bardzo boleć i boli do dziś. A minęly juz 4 miesiące..., a w zasadzie dopiero 4 miesiace a mi się wydaje, że to cała wiecznośc....

Trzymaj się dzielnie!

Dla psiaka...(')



Kasie - 13-09-2006 14:46
Dzisiaj mija 10 miesięcy...

http://img243.imageshack.us/img243/5218/ares02zw6.jpg

http://img243.imageshack.us/img243/3650/ares04rk3.jpg

http://img155.imageshack.us/img155/2790/ares011nk2.jpg



Agga - 13-09-2006 19:37
Pamiętamy[`]
Biegaj po zielonych łąkach...



Kasie - 13-11-2006 11:51
Rok temu przed 12 w nocy zasnął Ares na moich kolanach.
Do tej pory pamietam tak wiele chwil spędzonych razem, tyle przygód...
Mój wspaniały dog:

http://img91.imageshack.us/img91/9250/pict0029pi1.jpg

http://img172.imageshack.us/img172/7195/pict0034mh9.jpg

http://img227.imageshack.us/img227/476/pict0048pm9.jpg

http://img227.imageshack.us/img227/9673/pict0105bi3.jpg



Kasie - 06-02-2007 15:22
Pożegnałam kolejnego psiego Przyjaciela.
Ares i Aszot...
Ktoś kiedyś w tym wątku napisał tak:
"Kto pożegnał przyjaciela - wie jaki pusty staje się świat.Kto cierpiał razem z nim wie, ze to gorsze od pożegnania"

I takie jest sedno.



LAZY - 06-02-2007 21:19
Bardzo mi przykro...(')
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pspkrajenka.keep.pl

  •  

     


     

     
    Copyright 2003. Notki końskim kopytkiem napisane...