|
Rozcieta opuszka
golden_owner - 07-08-2005 22:48
No i stalo sie, moj pies rozcial opuszke :( Czytalam juz topic nt. rozcietych opuszek - i dziekuje wszystkim za cenne rady - zwlaszcza patent z tasiemka, Flaire - zdaje egzamin po kilku zgubionych skarpetkach (razem z opatrunkiem, oczywiscie), mimo moich miernych umiejetnosci szycia ;)
Mam pytanie odnosnie gojenia sie takich ran:
otoz moj pies rozcial opuszke w piatek po poludniu - w paskudnym miejscu: najwieksza opuszka w srodku, tam gdzie stykaja sie wszystkie opuszki (nie wiem czy precyzyjnie sie wyrazam :oops: ) i w dodatku podcieta troche na ukos, dosc gleboko. Wetka, do ktorej popedzilam natychmiast (niestety, nie "moja") powiedziala, ze nie ma czego szyc (a takze nie wyciela wlosow spomiedzy opuszek 0X ) i tak zostalo. W domu zrobilam porzadek z wlosami (wycielam wszystko) i odkazilam, bo ta przemila pani zapomniala o tym, ze rane przed opatrzeniem sie odkaza, a ja - zaaferowana i przerazona (pierwszy taki wypadek) nawet jej nei zwrocilam uwagi :oops: Sek w tym, ze ta rana w ogole sie nie zasklepia :( Caly czas jest otwarta, jej konce nawet sie do siebie nie zblizaja, w dodatku po kazdym spacerze (mimo ogromnego opatrunku, z warstwa ligniny dla amortyzacji, grubej skarpety) lapa jest rozkrwawiona, podobnie po kazdym gwaltownym ruchu (to jest pies, ktory na co dzien ma 3 godziny ruchu na swiezym powietrzu, nie rozumie, ze teraz wychodzi na 5 minut przed blok i juz mu palma odbija :( ).
Poniewaz pierwszy raz mam do czynienia z taka rana, nei wiem ile mam jej hmm... dac czasu na zasklepienie sie, zaschniecie, na to, zeby przestala krwawic. Zastanawiam sie czy mozna jeszcze (i czy jest sens, bo moc to pewnie mozna) pojechac do weta, zeby to rozgrzebal na nowo i zszyl, czy tez czekac az samo zacznie wreszcie "pracowac".
Kilka razy dziennie zmieniam opatrunek (dzis to chyba z 6), zasypuje proszkiem z antybiotykiem, smaruje Solcoserylem w zelu, wczesniej oczywiscie odkazam rivanolem i osuszam, pies niestety nie wspolpracuje i przy kazdej okazji sciaga bandaz (np. jak wyjde na POL MINUTY po poczte na dol) i lize rane. Nie ma zadnej ropy, nic sie tam nie saczy, po prostu sie to otwiera i leje sie krew :(
Jesli ktos dotrwal do konca tego postu i w dodatku ma doswiadczenie w takich sprawach, bardzo prosze o rade co z tym dalej robic :( Chcialabym zeby to sie szybko zagoilo (choc do lasu to pewnie przez miesiac nie wrocimy), psa to nie boli i na spacerze wlacza mu sie turbo (zawsze spacerujemy szybkim marszem, a teraz nagle trzeba sie wlec :( ), a mnie sie koncza pomysly na urozmaicanie mu czasu w domu...
dyziolek - 07-08-2005 23:43
Moja goldusia przy dużym rozcięciu miała zszywaną poduszkę ale pewnie w waszym przypadku już jest na to za późno /ale nie wiem na pewno?/. W każdym bądź razie znając siebie na twoim miejscu pewnie leciałabym jutro do weta :roll: co by coś na to poradził...
Toller - 08-08-2005 08:53
Golden_owner: jedź do weta - tylko nie do tej samej okropnej baby, i pokaż łapkę. Niech to jeszcze raz zobaczy ktoś sensowny, w końcu lepiej się dowiedzieć. Ale ta wetka o której piszesz jest kompetentna.. :evilbat: Żeby nawet nie przemyć zranienia....
agacia - 08-08-2005 23:07
Jak moja Azja rozetnie sobie opuszke to jade z nia do weta zalozyc 2-3 szwy zeby sie nie rozlazily krawedzie przy stawianiu lapy i na spacery dodatkowo zakladam jej bucika.Kupilam w jakims sklepie zoo takiego ze sznurowkami i swietnie sie sprawdza,a Azja kojarzyc go zaczela ze spacerami i dzielnie daje lapke zeby jej zawiazac 8) Troche juz pozno jest w waszym wypadku na szycie,ale moze jednak zlapac ta rane kilkoma szwami zeby sie nie rozchodzila.
golden_owner - 08-08-2005 23:54
Wet uznal, ze szycie w tym przypadku nie poprawiloby sytuacji.
To jest male rozciecie, ale w kiepskim miejscu i niestety, nie chce sie goic. Buty oczywiscie tez mam, ale w naszym przypadku nie zdaja egzaminu, poniewaz kazdy spacer konczylby sie rozkrwawieniem lapy :( Przed spacerem podkladam pod lape gruba warstwe ligniny i owijam opaska elastyczna, na to skarpeta i jednorazowa rekawiczka (jak pada to dwie z woreczkiem w srodku) i dzisiaj juz nie bylo tak zle, choc daleko jeszcze do idealu :roll:
Mlody dostal - oprocz miejscowo stosowanego antybiotyku - antybiotyk w zastrzyku i dalej bawimy sie w nauke bandazowania. Toller - jak tak dalej pojdzie, to z Rzeszowa nici :(
Agnes - 08-08-2005 23:54
Moja sucz miala rozcieta poduszke w tym samym miejscu, tez dosc gleboko. Goilo sie paskudnie, przez tydzien-poltora w ogole nie chodzila bez smyczy, tylko krotkie spacerki. Na dwor zakladalam bandaz na to bucik skorzany i folie - byla jesien, wiec mokro przez deszcze - w domu bez opatrunku, coby sie szybciej goilo. Pilnowalam Aze ciagle, zeby rany nie lizala i smarowalam mascia z antybiotykiem - nazwy nie pamietam. Takich ran sie nie szyje z tego co wiem, a goi sie dlugo i paskudnie najczesciej :(
golden_owner - 09-08-2005 00:28
Agnes, a nie lala sie krew jak chodzila bez opatrunku? Bo mojemu cielatku niestety sie leje jak zdejme bandaz i pochodzi sobie po mieszkaniu, i dlatego chodzi ciagle z bandazem :(
Agnes - 09-08-2005 11:20
lala...ale duzo po mieszkaniu nie chodzila - przez kilka dni siedziala w opatrunku, ja tylko zmienialam coby przemyc i posmarowac antybiotykiem. Po kilku dniach jak sie jako tako zasklepilo zdejmowalam opatrunek
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpspkrajenka.keep.pl
|